No i doczekaliśmy się korekty. Nastroje załamały się dość niespodziewanie, bo jeszcze w piątek indeksy biły rekordy, zaś analitycy przepowiadali ciąg dalszy ich wspinaczki.
Inwestorzy przed poniedziałkową sesją mają nie lada orzech do zgryzienia.
Niby mamy korektę po fali ostrych wzrostów z końcówki poprzedniego i początku tego tygodnia, ale tak naprawdę większość inwestorów wcale jej nie odczuwa.
Warszawska giełda wciąż nie potrafi się rozkręcić i wyrwać ze świątecznego letargu. Ostatnie sesje cechowały się niewielkimi zmianami indeksów, choć obroty stopniowo rosną.
Wtorkowa, pierwsza w Nowym Roku, sesja giełdowa miała pokazać jaki tak naprawdę jest układ sił na parkiecie. Ale zamiast wyklarowania sytuacji we wtorek tylko jeszcze bardziej została ona zamotana.
W piątek ostatnia przedświąteczna sesja. Inwestorzy zapewne zadają sobie pytanie: czy rynek odnalazł już twarde dno? Przebieg czwartkowych notowań pozwala przypuszczać, że przynajmniej na razie - tak.
Środowa sesja odpowie na pytanie, czy inwestorzy zdołają pozbierać nerwy po wtorkowym szokującym spadku cen akcji. Kiedy WIG20 spada o ponad 3 proc., a pozostałe indeksy niewiele mniej, można mówić o małej panice.