Inwestorzy wrócili na parkiet po długim weekendzie w całkiem dobrych nastrojach. Gdyby tak utrzymały się one jeszcze przez kilka dni moglibyśmy powoli zaczynać marzyć o jakimś pozytywnym przełomie.
Poziom cen na warszawskiej giełdzie jest relatywnie niski - to raptem mniej, niż 10 proc. od dotychczasowego dna bessy z końca stycznia - a z otoczenia parkietu więcej napływa dobrych informacji, niż tych złych.
Kto by chciał mieć akcje w portfelu w czasie czterech dni bez giełdowej sesji? Takie wątpliwości ma w głowach chyba duża część graczy, bo we wtorek, podczas przedostatniego dnia notowań przed długim majowym weekendem na parkiecie, gracze chętnie czyścili portfele z papierów.
Czy czwartkowa pobudka popytu była tylko jednodniowym fajerwerkiem, po którym rynek wróci do spadków? Niestety wciąż nie można tego wykluczyć, choć fakt, że kupujący budzą się ze snu, gdy indeksy zbliżają się do styczniowych dołków zwiększa szansę na to, że zostaną one obronione.
Już od trzech dni trwa spadkowa seria na parkiecie. Kiedy wreszcie zostanie przełamana? Sytuacja jest o tyle niedobra, że nasz parkiet nie reaguje bądź reaguje słabo na pozytywne bodźce z zewnątrz.
Główny rynkowy indeks WIG poszedł w dół aż o 1,7 proc. Dystans tego barometru nastrojów giełdy do jego styczniowego dołka spadł do zaledwie 3,5 proc. To już całkiem niewiele.
Rynek powrócił do starego, wypróbowanego wielokrotnie scenariusza i osuwa się pod własnym ciężarem.
Ubiegły tydzień niewiele zmienił w inwestorskich rachubach. Indeksy dość leniwie spadały lub rosły w takt zmian nastrojów panujących na największych giełdach świata.
Na parkiecie bez zmian. Indeksy na warszawskiej giełdzie, podobnie jak i ceny większości akcji, nieznacznie spadły. Indeks największych spółek WIG20 stracił 0,2 proc., zaś indeks całej giełdy WIG osunął się o 0,3 proc.
Po kilku gorszych dniach przyszła kolej na kilka lepszych, ale w żadnym wypadku nie zmieniło to obrazu rynku.
Przy tak niskiej aktywności kupujących nawet niewielki wzrost liczby zleceń sprzedaży na którejś z najbliższych sesji może sprowokować ostrą zwałkę indeksów.
Wczorajsza sesja skończyła się umiarkowanymi spadkami. Niestety, nie bardzo widać na horyzoncie siłę, która mogłaby zatrzymać powolne osuwanie się giełd w stronę styczniowych dołków.
Po kilku niezłych tygodniach warszawska giełda w ostatnich dniach wyraźnie dostała zadyszki.
Trwa giełdowy przekładaniec. Sesje wzrostowe przeplatają się ze spadkowymi, zaś giełdowe indeksy bezładnie falują, doskonale odzwierciedlając zmieniające się niczym chorągiewki na wietrze nastroje inwestorów.
Obozy byków i niedźwiedzi usadowiły się na szańcach i toczą wyczerpującą wymianę ognia.
Przebieg wtorkowej sesji mógł zachwiać wiarę inwestorów w to, że strategia małych kroczków przyniesie powodzenie w postaci udanego ataku na lutowe lokalne szczyty.
Choć od kilkunastu sesji WIG i WIG20 systematycznie, małymi kroczkami, się zbliżają do osiągnięcia celu, to prawdopodobieństwo przeprowadzenia skutecznego ataku nie jest niestety zbyt duże.
Przed nowym tygodniem na warszawskim parkiecie inwestorzy mają prawo do odrobiny optymizmu. Poprzedni tydzień przyniósł spowolnienie wzrostów cen akcji, ale indeksy wciąż miały dość siły, by wolno piąć się w górę.
Bariera 3000 pkt. na wykresie indeksu WIG20 okazała się dla inwestorów działających na warszawskiej giełdzie trudną przeszkodą do pokonania.
Po dwóch dość płaskich sesjach we wtorek inwestorzy mieli nieco więcej powodów do zadowolenia.
Widać, że na rynku nie ma wielkiej chęci do sprzedawania akcji, ale też mało jest śmiałków, którzy są gotowi postawić duże pieniądze na zakupy.
Z czterech sesji ubiegłego, skróconego z powodu świąt tygodnia aż trzy były wzrostowe. Indeksy oddaliły się od ryzykownych poziomów bliskich dołkom z końca stycznia.
Czwartkowa sesja giełdy była nudna - indeksy zmieniały się tylko w wąskim zakresie. I choć obroty znów nie były powalające (1,5 mld zł), to na parkiecie pachniało idyllą.
Bardzo dobrze zaczął się poświąteczny tydzień na warszawskiej giełdzie. Wzrost indeksu WIG20 o niemal 4,1 proc. musi budzić szacunek.
Za oknami wciąż zima, a inwestorzy zastanawiają się kiedy wreszcie poprawi się klimat w ich portfelach inwestycyjnych.
Szalenie trudno przewidywać, czy w najbliższych dniach czeka nas pełzający krach, jedno mocne uderzenie bessy, czy też ostre odreagowanie.
Patrząc na tygodniowe zmiany indeksów - WIG zyskał 1 proc., a indeks średnich spółek mWIG nawet ponad 2 proc. - można byłoby przed kolejnym tygodniem być ostrożnym optymistą.
Czwartkowa sesja była dla inwestorów jak zimny prysznic po trzech dobrych dniach na parkiecie. WIG20 stracił prawie 3,2 proc., zaś indeks całej giełdy WIG spadł o 2,5 proc.
Choć ceny akcji na warszawskiej giełdzie nie rosły w środę tak szybko, jak w dwóch poprzednich dniach, to posiadacze akcji nie mają powodów do narzekania.