Solidarnie rosły wszystkie istotne europejskie giełdy. Skala wzrostów zwiększała się z każdą chwilą i nie było widać żadnej chęci realizacji zysków.
Czy stoimy u progu odbicia? Żeby było jasne: nie oznaczałoby ono wcale końca bessy, a tylko zasłużoną przez rynek korektę w długoterminowym trendzie spadkowym. Wydaje się, że do takiego przełomu jest blisko.
Kolejna sesja potwierdziła chęć odbicia na warszawskim parkiecie. Mimo, że początek sesji zapowiadał konsolidację i nudny handel w trakcie okazało się, że może być ciekawie.
Jednorazowy wystrzał optymizmu rzecz jasna wiele jeszcze nie oznacza. Potrzebne jest kilka z rzędu podobnych dni, okraszonych pozytywnymi wieściami z otoczenia giełd. Początek został zrobiony.
Gdyby sesja w Warszawie trwała dłużej, pewnie skończyłaby się z lepszym wynikiem.
Prawdziwą wojnę nerwów obserwowaliśmy w środę na warszawskiej giełdzie. Zwłaszcza na początku sesji indeksy szaleńczo rosły i spadały, tworząc na wykresach niemal pionowe linie.
Dzisiejsza sesja na GPW musiała rozpocząć się na minusach.
Skoro indeksy wróciły do poziomów najniższych od niemal trzech lat, to nie pozostaje nic innego, jak wierzyć, że jesteśmy już bardzo blisko twardego dna.
Początek nowego tygodnia na giełdzie nie przyniósł niestety pozytywnego przełomu, którego wypatrują tęsknym okiem już od długich tygodni posiadacze akcji.
Po porannych wzrostach WIG20 zszedł na minusy i testował poziom 2500 pkt.
Niewykluczone, że zbliżamy się do ostatniego akordu bessy (a przynajmniej jej pierwszej głównej fali), czyli ostatniego wybuchu inwestycyjnej paniki.
Drugi tydzień lipca zakończyliśmy spadkiem o 1,58 proc. i zatrzymaniem indeksu WIG20 na poziomie 2517 pkt. Początek wcale nie zapowiadał tak słabej sesji.
Jedna spadkowa sesja jeszcze nie przekreśla scenariusza, zakładającego dalsze powolne odrabiania strat.
Tuż przed fixingiem wydawało się, że sesja zakończy się neutralnie, ale po ostatecznym rozliczeniu zakończyliśmy sesję spadkiem WIG o 0,93 proc.
Dzisiejszy dzień ma szansę potwierdzić wczorajszą siłę rynku, jeżeli mimo tak nagłego pogorszenia nastrojów uda się utrzymać poziom 2530 pkt. na WIG20.
Można powiedzieć, że w rocznice szczytu hossy polskie i europejskie indeksy obchodziły nad wyraz dobrze. Indeksy giełdowe od początku sesji dynamiczne rosły.
Na wczorajszej sesji polscy inwestorzy wyjątkowo dobrze wyczuli nastroje amerykańskie.
Dzisiejsza sesja na GPW tylko w jednym elemencie różniła się od ubiegłotygodniowych. Niestety tym wyróżnieniem było zejście indeksów poniżej poziomów sprzed dwóch lat.
Po serii spadków warszawska giełda będzie w tym tygodniu szukała twardego dna. Wiele zależy od tego w jakich nastrojach powrócą po długim weekendzie na parkiet inwestorzy zza Oceanu, bo to oni kształtują wydarzenia na światowych giełdach.
Warszawska giełda ma za sobą pięć spadkowych sesji z rzędu. W czwartek indeks WIG spadł o niemal 0,8 proc. A razem z nim 226 spółek, niemal trzy razy więcej, niż było na całym rynku firm rosnących.
Wprawdzie w środę główny indeks warszawskiej giełdy WIG spadł tylko o 0,17 proc., zaś WIG20 zdołał nawet wyjść na symboliczny plus, to rynek giełdowy wciąż pozostaje w objęciach niedźwiedzia - symbolu bessy.
Sytuacja na parkiecie staje się coraz bardziej emocjonująca. O tym jak bardzo napięte są inwestorskie nerwy świadczy choćby przebieg wtorkowej sesji.
Nowy tydzień zaczął się na parkiecie nieco lepiej, niż skończył się stary. Ale niewiele lepiej.
Miniony tydzień mógł zmrozić nawet najbardziej zatwardziałych optymistów. W piątek WIG20 przełamał psychologiczną barierę 2600 pkt. i definitywnie stracił kontakt ze strefą stabilizacji w okolicach 2650-2750 punktów.
W czwartek inwestorzy na warszawskiej giełdzie mogli wreszcie być zadowoleni. I to wcale nie z powodu jakiegoś oszałamiającego wzrostu wartości swych portfeli.
Przeraźliwie nudna i bezbarwna była środowa sesja na warszawskiej giełdzie. Jej przebieg był niemal identyczny, jak kilku wcześniejszych notowań.
Fala wyprzedaży, która przetaczała się przez rynek małych i średnich spółek sprawiła, że po raz kolejny pogłębiały one swoje dwuletnie dołki.
Po poniedziałkowej sesji inwestorzy lokujący na warszawskiej giełdzie mogą mieć w głowach jeszcze więcej czarnych myśli. WIG20 po spadku o niemal 2 proc. przebił barierę 2650 pkt., zatrzymując się ok. 20 pkt. poniżej niej.
Jeśli polscy gracze nie zdołają utrzymać indeksu WIG20 w strefie 2650-2750 pkt., to chyba będziemy mieli kolejny etap przeceny. Jak głębokiej? Analitycy mówią o tym, że jej zasięg może wynieść przynajmniej kolejne 5-10 proc., a więc nawet do 2450 pkt.
Co prawda patrzenie na rynek przez pryzmat największych spółek nieco na wyrost buduje optymizm, bo cały rynek mierzony indeksem WIG poszedł w górę mniej, niż 1 proc., zaś przewaga spółek rosnących nad spadającymi była niewielka (170 do 125).