Stanowczy opór Wielkiej Brytanii dotyczący zmian w traktacie (Londyn chciał przy okazji wynegocjować korzystne dla siebie „wyłączenia”), a także sceptycyzm Szwecji.
W trakcie wczorajszej sesji złoty dynamicznie osłabił się notując: -1,12% wobec euro, -1,86% w zestawieniu z dolarem oraz 1,41% w przypadku pary CHF/PLN.
Zderzenie rynkowych oczekiwań z rzeczywistością potrafi być bardzo bolesne dla portfeli inwestorów. Dzisiaj mieliśmy okazję się o tym dobitnie przekonać, gdy po rozczarowujących słowach nowego prezesa EBC wszystkie ryzykowne aktywa zaczęły wyraźnie tracić na wartości.
Dzisiejsza decyzja ECB o obniżeniu stóp procentowych o 25 p.b. nie była jednomyślna, a kwestia cięcia o 50 p.b. nie była dyskutowana – takie informacje nie mogły ucieszyć inwestorów.
Obserwatorzy wskazują też na niemiecki sceptycyzm związany z jutrzejszym szczytem, a niemiecki Bild sugeruje nawet, że Niemcy planują już zwołanie kolejnego szczytu … w Święta Bożego Narodzenia.
Czy Niemcy rozpoczęli mocną dyplomatyczną ofensywę przed rozpoczynającym się jutro wieczorem dwudniowym szczytem Unii Europejskiej?
Wygląda na to, że poniedziałkowe ostrzeżenia agencji S&P względem wszystkich krajów strefy euro, zaczynają motywować europejskich polityków do zwiększonej aktywności – dobrze, aby została ona skierowana w stronę wypracowania konkretnych rozwiązań.
Wczorajszy handel nieznacznie osłabił złotego, który stracił -0.51% wobec wspólnej waluty oraz -0.97% w zestawieniu z dolarem.
Popołudniowa konferencja prasowa premiera Donalda Tuska i ministra finansów Jacka Rostowskiego, na którym ujawnione zostały ostateczne założenia do przyszłorocznego budżetu, została w zasadzie zignorowana przez inwestorów na rynkach finansowych.
S&P umieściła ratingi 15 krajów strefy euro na liście obserwacyjnej z możliwością ich obniżki - w praktyce ruch taki oznacza, że może do tego dojść po zakończeniu przeglądu finansów poszczególnych krajów.
W trakcie wczorajszej sesji złoty systematycznie zyskiwał w nadziei na pozytywny komunikat ze strony europejskich decydentów. Po konferencji duetu Sarkozy i Merkel na fali optymizmu polska waluta zanotowała wzrost wartości o ponad 1 procent.
Czy tak długo wyczekiwana konferencja niemieckiej kanclerz i francuskiego prezydenta coś wniosła? Raczej niewiele.
Pierwsze dni nowego tygodnia upłyną pod znakiem spekulacji, plotek i domysłów - jego końcówka, miejmy nadzieję, że zostanie już zdominowana przez bardziej konkretne rozwiązania.
Sytuacja na rynkach zmienia się tak dynamicznie, że coraz większa część inwestorów może przyjmować coraz krótszy horyzont inwestycyjny, jako bazowy do przeprowadzanych transakcji.
Umacniający się już trzeci dzień z rzędu kurs złotego, to nie tylko zasługa środowej interwencji banków centralnych.
Po wczorajszej eksplozji indeksów należało się rynkom pewne uspokojenie i dzisiaj je dostały. Zmiany cen nie były znaczne, a niskie obroty nie wskazywały na zwiększone zaangażowanie inwestorów. Najwidoczniej była to sesja na przeczekanie.
Po wczorajszej euforii na rynkach, którą wywołały informacje o skoordynowanej akcji banków centralnych, które począwszy od 5 grudnia mają zaoferować tańsze 3-miesięczne swapy dolarowe, aby poprawić płynność w sektorze międzybankowym, dzisiaj widać wyczekiwanie na kolejne mocne... posunięcia.
Skoordynowana akcja banków centralnych, które zdecydowały się na czasowe obniżenie o 50 p.b. koszty swapów w dolarach, począwszy od 5 grudnia br. ma przede wszystkim uchronić rynek międzybankowy od potencjalnego paraliżu.
Takie słowa komentarza można dzisiaj usłyszeć w kontekście wczorajszego spotkania Eurogrupy (ministrów finansów państw strefy euro)
Po prasowych spekulacjach czas na przedstawienie konkretnych rozwiązań – tak najpewniej sądzą inwestorzy, stąd też kolejne godziny poniedziałkowego handlu na walutach upłynęły pod znakiem konsolidacji.
Rynek zakłada, że coś się szykuje w ciągu najbliższych dni. Wczoraj gazeta Welt am Sonntag szeroko pisała o tym, że Niemcy i Francja planują najpóźniej na najbliższym szczycie Unii Europejskiej (8-9 grudnia) przeforsować nowy, bardziej restrykcyjny pakt stabilności euro.
Plotki, jakie pojawiły się w piątek po południu – SNB miałby rzekomo zdecydować w ten weekend o podniesieniu minimalnego kursu wymiany EUR/CHF z 1,20 na 1,25.
Tego wprawdzie się spodziewano od kilku tygodni - mowa o ryzyku obniżki węgierskiego ratingu do poziomu śmieciowego - ale po raz kolejny okazało się, że część inwestorów została zaskoczona tym, że doszło do tego już teraz.
Kolejny raz głos w tym tygodniu zabrał wiceprezes Narodowego Banku Polskiego, Witold Koziński. Zaznaczył, iż NBP wczorajszą interwencją, chciał bardziej ustabilizować rynek, w związku z tym zaangażowane środki były znacznie mniejsze, niż w we wrześniu, czy październiku.
Dzisiaj grecki bank centralny opublikował raport, w którym wyraźnie dał do zrozumienia, że wdrożenie zaakceptowanego na unijnym szczycie, drugiego planu ratunkowego dla Grecji.
Zwiększona aktywność medialna przedstawicieli Narodowego Banku Polskiego, którzy w werbalny sposób próbowali „umocnić złotego", grożąc możliwością „fizycznej" interwencji na rynku, zmaterializowała się dzisiaj po godz. 9:30.
Do kluczowych wydarzeń dzisiejszego dnia trzeba zaliczyć wyniki aukcji bonów w Hiszpanii – sprzedano prawie wszystkie papiery za 3 mld EUR, ale rentowności powyżej 5 proc. nie są chyba tym, z czego można się cieszyć – i popołudniowy odczyt dynamiki PKB za III kwartał w USA.
W poniedziałkowy wieczór było dość nerwowo – kurs EUR/PLN wzrósł w okolice 4,47-4,48, a USD/PLN testował okolice 3,32.
„Europejski Bank Centralny ma jasną rolę: zapewnić stabilność cen i utrzymać inflację poniżej 2 proc., oraz zapewnić stabilność Unii Europejskiej jako całości, a w szczególności strefy euro” - to dzisiejsze słowa rzecznika Komisji Europejskiej, z których tak naprawdę nic nie wynika.
Negatywne wypowiedzi przedstawiciela agencji Moody’s nt. perspektyw francuskiego ratingu (zwrócono uwagę na ryzyko wzrostu kosztów obsługi długu i słabnący wzrost gospodarczy), a także dalszy brak konstruktywnych rozwiązań, jak strefa euro może wyjść z kryzysu, stały się dzisiaj rano pretekstem do osłabienia wspólnej waluty na globalnych rynkach.