Do kluczowego wystąpienia szefa FED jest coraz bliżej - rozpocznie się ono o godz. 16:00 w Jackson Hole.
Wczorajsze wieczorne informacje o trzęsieniu ziemi na północno-wschodnim wybrzeżu USA nie miały większego znaczenia dla rynków finansowych.
We wczorajszym komentarzu popołudniowym wspominałem o wewnętrznych problemach niemieckiej kanclerz Angeli Merkel – zaczyna ona tracić poparcie we własnej koalicji CDU/CSU, a badania opinii społecznej pokazują, iż Niemcy nie postawiliby na nią w wyborach, jakie są zaplanowane na 2013 roku.
Jeszcze przed publikacją danych dotyczących indeksu PMI/HSBC dla chińskiego przemysłu spekulowano, iż mógł on w sierpniu spaść nawet poniżej 45 punktów.
Poniedziałkowy handel na rynkach, bez publikacji istotniejszych danych makroekonomicznych, upływał względnie spokojnie.
Dzisiejszy Financial Times pisze, że Ben Bernanke może mieć dość trudne pole do manewru odnośnie możliwej zapowiedzi programu QE3 w najbliższy piątek (akcentuje się tutaj dużą krytykę ze strony Republikanów, zwłaszcza ich prezydenckiego kandydata Ricka Perry’ego).
W cieniu obaw i spekulacji związanych z globalną gospodarką, na których koncentruje się niemal cała uwaga inwestorów, rozgrywają się też inne ważne „tematy”. I tak tempa nabiera kwestia zabezpieczenia greckiej pożyczki, jakie we wtorek oficjalnie wynegocjowała sobie Finlandia.
W zasadzie cały najbliższy tydzień może być podporządkowany jednemu, temu co stanie się 26 sierpnia po godz. 16:00. Wtedy to rozpocznie się wystąpienie szefa FED, który podobnie jak zrobił to rok temu, może ogłosić kolejny program skupu aktywów.
Ta sprawa jakoś przeszła ostatnio bez większego echa, chociaż jest warta uwagi, bo może w najbliższych tygodniach ważyć na notowaniach wspólnej waluty.
Od kilku godzin na giełdowych parkietach znów leje się krew, co w końcu zaczęło przekładać się też na rynek FX.
O ile wczoraj po południu można było odnieść wrażenie, że inwestorzy z pewną determinacją odrzucają negatywne informacje (było to dość widoczne na rynku funta, który mocno wzrósł pomimo słabszych danych z rynku pracy i dość gołębich zapisków z ostatniego posiedzenia Banku Anglii), to w godzinach wieczornych sytuacja zaczęła się „normalizować”.
Trochę dziwny handel, gdzie bardziej liczyły się wskazania płynące z wykresów technicznych, niż fundamenty – tak można w skrócie scharakteryzować to, co działo się na rynkach w środę.
Kilka minut przed godziną 9:00 okazało się, że prasowe spekulacje nt. możliwego, czasowego powiązania kursu franka z euro pozostaną tylko plotkami.
Holenderski premier Mark Rutte stwierdził dzisiaj, że jego kraj nie zgodzi się na pomysły emisji euroobligacji, czy też zwiększenia programu EFSF, zanim nie zostaną wprowadzone skuteczne mechanizmy sankcji dla krajów, które nie przestrzegają dyscypliny fiskalnej.
Po tym jak w weekend gazeta Sonntags Zeitung podała, iż szwajcarski rząd wspólnie z Narodowym Bankiem Szwajcarii intensywnie pracują nad możliwym sztywnym powiązaniem kursu franka z euro.
Jeżeli uważnie przyjrzymy się dzisiejszym publikacjom danych makroekonomicznych to powodu do zachwytów nie ma - rano rozczarował nas wstępny odczyt PKB z Francji za II kwartał, który nie uległ zmianie w ujęciu kwartalnym, o godz. 11:00 okazało się, że produkcja przemysłowa w strefie euro nieoczekiwanie spadła w czerwcu o 0,7 proc. w skali miesiąca, a w ujęciu rocznym zyskała tylko 2,9 procent.
Przed nami kluczowe dane z USA o sprzedaży detalicznej w lipcu i nastrojach konsumenckich, które mogą mieć bardzo duży wpływ na rynki.
Mimo, że rano agencje informacyjne cytowały słowa wiceprezesa SNB, Thomasa Jordana, jakoby bank centralny nie bierze pod uwagę interwencji na rynku, a tylko inne działania (przypisano mu słowa o możliwych opcjach w postaci czasowego powiązania franka z euro, czy też ustanowienia ujemnych stóp procentowych), to po godz. 15:00 frank mocno stracił względem głównych walut.
W godzinach nocnych złoty osłabił się do 4,23 zł za euro, 4,12 zł za franka i 2,99 zł za dolara – to efekt panicznej ucieczki inwestorów od ryzykownych aktywów, którą już zaczyna się porównywać z sytuacją po upadku banku Lehman Brothers we wrześniu 2008 r.
Francuski temat pokazuje, że na rynkach finansowych zaczyna się gra na słabe ogniwo, a z pozoru błahe i "nonsensowne" plotki urastają do rangi bardzo ważnych informacji.
Wczorajszy komunikat amerykańskiego banku centralnego nie do końca zadowolił inwestorów.
Szybkie spojrzenie na rynki pokazuje, że dzisiaj dolar był słabszy względem głównych walut.
Wczoraj wieczorem na nieformalnym posiedzeniu zebrał się szwajcarski rząd - spekuluje się, iż rozważano na nim podjęcie nadzwyczajnych działań, które miałyby zapobiec nadmiernej aprecjacji franka (za Financial Times).
Obawy, iż dolar będzie słabł, a inwestorzy będą unikać amerykańskich obligacji po tym, jak w piątek wieczorem agencja S&P obniżyła rating USA, a dzisiaj jej przedstawiciele ocenili, iż na 33 proc. mogą tak zrobić po raz kolejny w ciągu najbliższych 6-24 miesięcy, okazały się błędne.
A jednak stało się - w piątek wieczorem agencja S&P obniżyła rating USA do AA+ i nadała mu perspektywę negatywną, co oznacza, że kolejne cięcie ratingu nie jest wykluczone w ciągu najbliższych 6-24 miesięcy (taką opinię wyraził też dyrektor zarządzający S&P).
Niestety, ale obawy sceptyków, iż Europejski Bank Centralny będzie dzisiaj dość zachowawczy, dzisiaj się sprawdziły. Podczas konferencji prasowej, J.C.Trichet nie ogłosił dodatkowego programu wykupu obligacji zagrożonych krajów (PIIGS), na co liczyli inwestorzy.
Wysyłane wcześniej sygnały i ostrzeżenia zmaterializowały się. Dzień po tym jak na interwencję na franku zdecydowali się Szwajcarzy, na podobny, ale w znacznie większej skali (wydano ponad 1,2 tryliona jenów, czyli więcej niż 15 mld USD) zdecydował się Bank Japonii.
Ranna interwencja Narodowego Banku Szwajcarii pozwoliła frankowi odetchnąć, ale nie na długo. Po południu notowania „szwajcara” znów zaczęły iść w górę, chociaż do porannych szczytów jest jeszcze daleko.
Około godziny 9 rano na rynek napłynęły nieoczekiwane komunikaty ze strony Narodowego Banku Szwajcarii. Przyznano, iż frank jest obecnie mocno przewartościowany, a ostatnie ruchy mogą mieć negatywny wpływ na gospodarkę.
Wprawdzie dzisiejsze głosowanie w amerykańskim Senacie nad planem oszczędnościowym o godz. 18:00, ma być tylko formalnością, to jednak już jutro uwagę przykuwać będą odczyty ADP i ISM dla usług.