Po weekendowych spotkaniach na szczycie G20/BŚ/MFW pojawiły się pewne pomysły na uzdrowienie sytuacji w Europie, ale przy tak dużej nerwowości rynków, jaka miała miejsce ostatnio, potrzeba konkretów, a nie tylko ogólników.
Wspólna interwencja Ministerstwa Finansów i Narodowego Banku Polskiego na rynku złotego i obligacji będzie skuteczna jedynie wtedy, kiedy zbiegnie się czasowo z poprawą nastrojów na globalnych rynkach…
Dzisiaj po południu rozpocznie się w Waszyngtonie spotkanie państw grupy G-20, które będzie dodatkowo połączone z corocznym, trzydniowym spotkaniem w Banku Światowym i Międzynarodowym Funduszu Walutowym.
Opublikowane dzisiaj dane makro z Eurolandu były rozczarowujące – uwagę przykuwa zwłaszcza wrześniowy spadek zbiorczego PMI Composite poniżej bariery 50 pkt. – do 49,2 pkt., na co złożyła się zniżka PMI dla przemysłu do 48,4 pkt. i usług do 49,1 punktu.
Czy rynek rzeczywiście spodziewał się, że Ben Bernanke dokona wczoraj cudu i zapowie kolejną rundę skupu aktywów (QE3), która miałaby okazać się cudownym panaceum na coraz większe problemy amerykańskiej, ale i także globalnej (psychologicznie) gospodarki?
W porannym komentarzu zwracałem uwagę, iż inwestorzy mogą obawiać się komplikacji z ratyfikacją zmian w funkcjonowaniu Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej, które są jednym z filarów nowego pakietu pomocowego dla Grecji i nie tylko.
Wczoraj wieczorem rząd słoweńskiego premiera Boruta Pahora nie uzyskał wotum zaufania – przeciwko głosowało aż 51 z 90 parlamentarzystów. Teraz prezydent Danilo Turk musi w ciągu 7 dni wyznaczyć nowego premiera, który będzie miał 30 dni na sformowanie nowego rządu.
Możliwość zmiany dotychczasowego kursu obrony EUR/CHF z 1,20 na 1,25 – to jeden z głównych tematów dzisiejszego dnia.
Wczoraj po południu pisałem: „wiele może zależeć od tego, czy międzynarodowe instytucje są już gotowe na przeprowadzenie kontrolowanego bankructwa Grecji. Jeżeli nie, to niezależnie od obietnic składanych przez greckiego premiera i ministra finansów, pieniądze dla Greków w październiku się znajdą…”.
Tak krótki komentarz wystarczyłby do oddania nastrojów, jakie panują na rynku. Zakończone w sobotę nieformalne spotkanie Ecofinu nie wniosło niczego nowego w temacie „ratowania strefy euro", co tylko utwierdziło inwestorów w przekonaniu, że na politykach nie można już za bardzo polegać (a kiedy tak nie było?).
Grecja będzie musiała w najbliższych tygodniach znaleźć dodatkowe pieniądze na bieżącą spłatę dłużników – kto jej pożyczy i czy to się uda? Dzisiaj po rynku krążyły też spekulacje nt. możliwej obniżki ratingu Włoch przez agencję Moody's.
Po weekendowym spotkaniu na szczycie G-7 uzgodniono, iż skoordynowane interwencje banków centralnych nie są wykluczone, jeżeli zaistnieje taka konieczność.
Dzisiejsza niemal paniczna ucieczka inwestorów od wspólnej waluty, niejako potwierdza przedstawiane już wielokrotnie argumenty, iż kluczową przyczyną ostatniego zamieszania na rynkach jest coraz bardziej krytyczna sytuacja w strefie euro, a konkretnie plotki w temacie Grecji, ale i też pozostałych krajów PIIGS.
Wczoraj analitycy banku Morgan Stanley sugerowali, iż po dzisiejszym spotkaniu G-7 nie jest wykluczona skoordynowana akcja banków centralnych, które miałyby się zdecydować na dalsze obniżenie stóp procentowych (?!) i kolejną, nadzwyczajną turę poluzowania ilościowego (QE).
Przed południem niemiecki minister finansów podczas debaty w Bundestagu przyznał, że jest zbyt wcześnie, aby mówić o drugim pakiecie pomocowym dla Aten, gdyż tamtejszy rząd musi wpierw udowodnić, że jest w stanie zrealizować narzucone kryteria fiskalne.
O godz. 20:00 naszego czasu we włoskim senacie odbędzie się głosowanie nad najnowszym pakietem oszczędnościowym, które jednocześnie będzie wotum zaufania dla rządu Silvio Berlsuconiego.
Agencje przytaczają dzisiaj słowa lidera niemieckiej CSU (współkoalicjanta CDU), który przyznaje, że nie można wykluczyć wyjścia Grecji ze strefy euro. Horst Seehofer w wywiadzie dla gazety Bild dodaje jednak, iż spodziewa się, że do tego nie dojdzie, gdyż podejmowane działania okażą się skuteczne.
Dzisiejsza bezprecedensowa decyzja SNB o ustaleniu minimalnego kursu wymiany EUR/CHF na poziomie 1,20 doprowadziła do sporych przesunięć na rynkach finansowych.
Wczoraj po południu szwajcarski minister gospodarki Johann Schneider-Ammann wezwał SNB do działań przeciwko nadmiernemu umocnieniu franka.
Wprawdzie dzisiaj Europejski Bank Centralny poinformował, że w zeszłym tygodniu w ramach interwencyjnych zakupów kupił obligacje aż za 13,3 mld EUR (wobec 6,651 mld EUR wcześniej), to inwestorzy to zignorowali.
W sobotnim artykule w Wall Street Journal, wysoko podstawiony przedstawiciel Międzynarodowego Funduszu Walutowego przyznał, iż spodziewa się twardego bankructwa Grecji najpóźniej do marca, chociaż jak dodał, może do tego dojść jeszcze w tym roku.
Globalna stagnacja najbardziej zaszkodzi Europie, której niestety brakuje mocnego politycznego przywództwa.
Po tym jak wczoraj analitycy banku Goldman Sachs zdecydowali się obniżyć swoje prognozy wzrostu etatów poza sektorem rolniczym w sierpniu do 25 tys., na rynek wróciły obawy związane z dzisiejszym odczytem Departamentu Pracy USA, które poznamy o godz. 14:30.
Opublikowane chwilę przed godziną 10.00 słabe dane o indeksach PMI w przemyśle - gorsze dane napłynęły z Włoch, Francji i Niemiec, co przełożyło się na spadek finalnego odczytu dla całego Eurolandu do 49 pkt. w sierpniu z 49,7 pkt. w lipcu – stały się pretekstem do osłabienia się euro.
Nieco lepsze dane z Australii (sprzedaż detaliczna), które wsparły rano notowania australijskiego dolara, będą mieć raczej lokalny charakter. Podobnie jak dane z Chin – w ostatecznym odczycie indeks PMI sporządzany przez HSBC był nieco lepszy i wyniósł 49,9 punktów.
Wielu inwestorów znów spoglądało dzisiaj na franka, który wcześniej zdążył nas już „przyzwyczaić" do spadków – tłumaczono je obawami przed kolejnymi działaniami Narodowego Banku Szwajcarii, który był dość zdeterminowany w swoich działaniach, mających na celu zniechęcenie spekulantów do tej waluty.
Opublikowany wczoraj protokół z posiedzenia FED pozostawił tak naprawdę w grze wszystkie możliwości dalszych interpretacji, chociaż widać było, że delikatnie wsparł optymistów, którzy wciąż liczą na to, że Rezerwa Federalna będzie starać się wspierać słabnącą gospodarkę.
Wczorajszy handel na Wall Street zakończył się zwyżkami, w czym pomogły wspominane w popołudniowym komentarzu dość dobre dane na temat wydatków Amerykanów, które wzrosły w lipcu aż o 0,8 proc. w skali miesiąca.
Widać, że można postawić różne interpretacje tego samego faktu, co stało się po piątkowym wystąpieniu szefa FED.
Piątkowa sesja była podporządkowana popołudniowemu wystąpieniu szefa FED o godz. 16:00. Niemniej grzechem byłoby nie wspomnieć o pozostałych publikacjach makroekonomicznych.