Środa przyniosła ustanowienie nowych rekordowych poziomów cenowych przez złoto, srebro. Lokalne wsparcia zostały przełamane przez główne pary walutowe, dzięki czemu za dolara płaciliśmy najmniej od jesieni 2010 r.
Inwestorzy w USA nie wyłączyli jeszcze trybu kupuj ryzyko, mimo kiepskich danych, ale już na Starym Kontynencie wzrosty giełdowych indeksów przychodzą z trudem
Timothy Geithner postraszył amerykański Kongres upadłością (powiedział, że jest "nie do pomyślenia"), Bernanke inflacją, a Toyota wstrzymała produkcję w Stanach. Nikkei spadł, Kospi sięgnął po rekord.
Europejski Bank Centralny według ekonomistów podniesie w czwartek główną stopę procentową o 25 pkt. bazowych, ale na wartość euro w krótkim terminie mogą wpływać negatywne wiadomości z Grecji, Irlandii i Portugalii.
Po publikacji dobrych danych z rynku pracy w Stanach, indeksy giełd azjatyckich zyskiwały dziś rano, inwestorzy liczą na sprzedaż towarów do USA. Ale entuzjazm był dobrze skrywany.
Odczyt PMI sektora przemysłowego w Chinach pozwolił na skromne zwyżki w Azji (za wyjątkiem Tokio), co wystarczyło indeksowi koreańskiej giełdy do sięgnięcia po rekord hossy.
Wypowiedzi członków Fed zapowiadających rychły koniec ery niskich stóp procentowych, dalszy wzrost ceny ropy naftowej oraz brak ważnych danych z USA mogą w najbliższym czasie posłużyć inwestorom za pretekst do realizacji zysków.
Po początkowych spadkach indeksy głównych giełd azjatyckich wzrosły ignorując słabszy odczyt japońskiego PMI. Na GPW czeka nas dzień próby i być może wyjaśnienia sytuacji.
Sektor prywatny w USA od ok. pół roku tworzy coraz więcej miejsc pracy. Na Wall Street indeksy są o krok od ustalenia nowych rekordów, a WIG20 w środę znalazł się najwyżej od połowy 2008 roku.
Nikkei wzrósł dziś rano o 2,6 proc. dzięki danym o produkcji przemysłowej (choć słabszym niż oczekiwano). Kondycja rynków akcji na całym świecie jest dobra, pozwala myśleć o rekordach na GPW.
Choć notowania w USA zakończyły się nieprzyjemnym akcentem i spadkiem indeksów, to już w Azji nastroje w ciągu dnia poprawiały się. Rynki europejskie mają szansę na kontynuację zwyżek.
WIG20 pokonując w poniedziałek poziom 2830 pkt. znalazł się najwyżej od połowy 2008 r. Za granicą główne indeksy do podobnych osiągnięć mają jeszcze kilka kroków.
Kolejne informacje o wzroście radiacji w okolicach Fukushimy doprowadziły do pogorszenia nastrojów na azjatyckich rynkach akcji. Euro traci po wyborach w Baden Wuerttemberg.
Ostatni tydzień przyniósł zdecydowane odbicie na rynkach akcji. W piątek po południu WIG20 poruszał się powyżej poziomu 2800 pkt. i o krok od nowych rekordów hossy.
Kończący się właśnie tydzień przyniósł najsilniejszy wzrost indeksu NIKKEI od listopada 2010 r. i zniósł dużą część spadków z poprzedniego tygodnia. WIG20 do osiągnięcia nowych rekordów hossy ma do pokonania ok. 50 punktów.
Ze świata napływają nowe, gorsze od oczekiwań dane, ale giełdowe indeksy wydają się mieć ochotę na powrót w okolicę lokalnych szczytów.
Portugalia odrzuciła rządowe propozycje ograniczenia emerytur wyższych niż 1500 euro miesięcznie oraz szeregu ulg podatkowych, które miały dać konieczne oszczędności w wysokości około 4,5 proc. PKB. Euro pozostaje zaskakująco silne.
W środę po południu ceny złota, srebra i ropy naftowej przebiły ostatnie lokalne szczyty. Narastają obawy przed stabilnością ożywienia gospodarczego w USA, a mocne euro pogarsza konkurencyjność eksporterów ze strefy euro.
PKB Japonii może spaść nawet o 12 proc. w porównaniu do ostatniego kwartału, a koszty odbudowy mogą sięgnąć 309 mld USD i czterokrotnie przekroczyć usuwanie skutków huraganu Katrina.
Jeśli najważniejsze światowe indeksy rynków akcji miałyby wrócić w okolice ostatnich wielomiesięcznych szczytów, najzdrowsze byłoby wspinanie się na wyższe poziomy w rytmie dwa kroki w przód, jeden w tył.
S&P po gładkim wzroście o 1,5 proc. powrócił w okolice 1300 pkt i zanotował najwyższe zamknięcie od tygodnia. W cztery sesje odrobił 4 proc. i pojawia się pytanie o granice odbicia. Nie tylko na Wall Street.
WIG20 wrócił w poniedziałek do poziomu 2800 pkt., a na światowych rynkach inwestorom wracał apetyt na ryzyko. Euro było równie mocne, jak na początku 2010 r. przed upowszechnieniem skrótu PIIGS.
Giełdy azjatyckie zanotowały wzrost dziś rano, po atakach koalicji na wojska Kaddafiego i przy poprawie sytuacji w Fukushimie. Jednak wzrost miał miejsce zaraz po otwarciu i nie był kontynuowany w ciągu dnia.
W piątek inwestorzy nie oczekiwali na przełomowe publikacje makroekonomiczne, ale nie można było powiedzieć, żeby na rynkach finansowych brakowało bodźców do działania
Najpierw zapowiedź spotkania grupy G7, a później komunikat stwierdzający wolę przeprowadzenia interwencji osłabiającej jena, pomogły rynkom akcji (i samemu jenowi). Ale na jak dużo wystarczą słowa?
W czwartek po południu na rynkach akcji główne indeksy odrabiały straty z początku tygodnia. WIG20 zakończył dzień o 1,6 proc. wyżej niż w środę.
Unijny komisarz Oettinger porządnie nastraszył wczoraj rynki oceniając, że sytuacja w Fukushimie wymknęła się spod kontroli. Ale do nowych wybuchów nie doszło, rynki przestają być sparaliżowane strachem.
Dane makroekonomiczne z USA wypadły gorzej od oczekiwań, a na rynku surowców cena ropy przerwała spadkową serię. Przełamanie ważnego wsparcia przez parę walutową euro-frank może zwiastować dalsze umocnienie franka.
Bez wątpienia serwisy zaakcentują silny wzrost Nikkei, który pozwolił odrobić połowę strat z katastrofalnej, wtorkowej sesji. Jednak warto zwrócić uwagę, że wzrost nie był kontynuowany w czasie sesji.
Nikkei zakończył sesję spadkiem o 10,6 proc. - największym od krachu z 1987 roku. Indeks znalazł się też na najniższym poziomie od kwietnia 2009 roku. Tym razem nerwowo zrobiło się na wszystkich rynkach.