Łatwość z jaką warszawska giełda spada w ostatnich tygodniach powoli zaczyna przerażać.
Spirala wyprzedaży na rynkach ciągle trwa i po wyraźnych spadkach wczoraj w USA, nie lepiej było w notowaniach w Azji.
Środa była kolejnym w październiku dniem na warszawskiej giełdzie, który można określić jako czarny. W sposób zdecydowany straciły na wartości wszystkie indeksy.
Kurs EUR/USD spadł dziś w nocy do poziomu 1,2738 dolara, co oznacza, że euro było najtańsze wobec amerykańskiego dolara od listopada 2006 roku.
Na rynki finansowe nerwowość powraca dość szybko za sprawą nienajlepszych wyników spółek (w tym słabych prognoz dotyczących japońskich firm) oraz obaw o to, że bankrutować będą nie tylko firmy.
O ile spadki na otwarciu notowań w Warszawie są przesądzone, co potwierdza prawie 3 proc. przecena kontraktów terminowych na indeks WIG20, to już losy dzisiejszej sesji niekoniecznie.
Wtorek przyniósł zdecydowaną przecenę złotego. O godzinie 16:37 kurs USD/PLN testował poziom 2,7511 zł, rosnąc o 7,6 grosza w stosunku do wczorajszego zamknięcia.
Po poprzednim tygodniu, który w pełni zasłużył na miano tygodnia rozczarowań na warszawskiej giełdzie, obecny również rozpoczął się od rozczarowania.
Nie ulega wątpliwości, że również nadchodzący tydzień w dużej mierze ukształtowany będzie przez emocje.
Nowy tydzień na GPW, po tym pechowym poprzednim tygodniu, powinien rozpocząć się od wzrostów.
Sytuacja na warszawskiej giełdzie nie jest obecnie najlepsza. Zważywszy jednak, że w dużej mierze ostanie spadki są importowane i nie są wynikiem wewnętrznych problemów, to sytuacja ta przypomina ściskanie sprężyny.
W piątek na rynku walutowym było relatywnie spokojnie, przynajmniej jeśli za punkt odniesienia weźmie się poprzednie dwa tygodnie.
Piątkowa sesja na warszawskiej giełdzie rozpoczęła się od silnej zwyżki. Na otwarciu indeks WIG20, grupujący duże spółki, wzrósł o 3,4 proc. do 1964,51 pkt.
W ostatnim czasie na rynki walutowe - przynajmniej na głównych parach, wkradł się pewien automatyzm. Poprawa nastrojów powoduje wzrosty na EURUSD i USDJPY, zaś pogorszenie ich spadek.
Kilka miesięcy temu prezydent kartelu OPEC Chakib Kheil mówił, iż optymalna cena baryłki ropy naftowej to 80 USD. Chyba sam nie spodziewał się, iż cena ta tak szybko stanie się rzeczywistością, a nawet ceną poza zasięgiem eksporterów.
Piątkowa sesja na warszawskiej giełdzie ma nie tylko szanse otworzyć się na plusach, ale również na plusach się zakończyć. I to nawet wyraźnych.
Zwroty na akcji na głównych parach walutowych w ostatnich dniach bardzo dobrze oddają to co dzieje się na rynkach akcji i tak było też dziś.
Cena baryłki ropy Brent spadła do 68,79 dol. i była najniższa od sierpnia 2007 roku oraz prawe 54 proc. niższa niż podczas lipcowego szczytu.
Pierwsze minuty notowań przyniosły pogłębienie spadków sprowadzając WIG20 do 1849,36 pkt., a WIG do 29569,20 pkt., czyli do poziomów najniższych od odpowiednio maja i lipca 2005 roku.
Nowa fala wyprzedaży na rynkach akcji i związane z nią umocnienie dolara wobec euro nie mogły zostać obojętne dla rynku surowców, gdzie znów obserwujemy bardzo duże spadki.
Inwestorzy zaskakująco szybko skierowali swą uwagę na danych makroekonomicznych, sugerujących recesję w USA.
Dwie pierwsze sesje obecnego tygodnia, jakkolwiek przyniosły one wzrosty polskich indeksów, to pokazały relatywną słabość warszawskiej giełdy na tle światowych parkietów
Łączny wzrost w tych dniach indeksów WIG i WIG20 zaledwie o 5 proc., w sytuacji gdy np. węgierski BUX rośnie o ponad 12 proc., a niemiecki DAX o ponad 14 proc., nie świadczy o dużym optymizmie.
Po dwóch dniach umocnienia polskiej waluty, u podstaw czego w głównej mierze stała poprawa klimatu inwestycyjnego na świecie, a więc spadek awersji do ryzyka, środowy poranek przynosi jej osłabienie do głównych walut.
Drugi kolejny dzień, wyraźnie drożeje ropa. Zwyżka cen surowca w pełni jest skorelowana z gwałtowną zmianą nastrojów jaką wczoraj i dziś można zaobserwować na globalnych rynkach akcji
Aktualnie największym zagrożeniem dla gwałtownego odbicia polskich indeksów, jest podaż ze strony funduszy inwestycyjnych.
Rozstrzygające dla rynku walutowego będą nie dane makroekonomiczne, ale ogólna sytuacja na rynkach finansowych związana z trwającym kryzysem kredytowym.
Początek tygodnia przynosi odbicie na większości surowców, choć jego skala nie jest przekonywująca. Znacznie ciekawsze jest jednak to, co pod koniec piątkowego handlu.
Tydzień na warszawskiej giełdzie, podobnie jak na wielu europejskich parkietach, ma szanse rozpocząć się od wzrostów cen akcji. I to wzrostów wyraźnych. Nie wykluczone, że sięgających 3-5 proc.
Jeszcze przed dwoma tygodniami powrót do poziomów sprzed 6 lat trudno byłoby uwierzyć. Z każdym dniem jednak taka perspektywa staje się niestety coraz bardziej realna.