W USA pozbawiany ważnych dla rynków informacji poniedziałek sprzyjał bykom na rynkach akcji. Gracze po spadkowym tygodniu chcieli wzrostów. Wszystkie podawane w komentarzach powody tego wzrostu są tylko i wyłącznie pretekstami, na które nie warto zwracać zbyt dużej uwagi.
U nas wszystko będzie zależało od zachowania rynku ropy. Jeśli będzie drożała i pociągnie w dół indeksy w Europie to i nasze indeksy będą spadały. Jeśli stanieje to powinniśmy widzieć u nas wzrosty indeksów.
Pierwszego dnia po długim weekendzie „byki" na warszawskim parkiecie miały sporo do nadrobienia. Podczas naszej nieobecności w pierwszych dniach maja zachodnie parkiety odnotowały sporych rozmiarów wzrosty.
W USA w czwartek podstawowym pytaniem było: czy środowa przecena była jedynie wypadkiem przy pracy, czy czymś bardzie poważnym?
Wydawało się, że w środę w USA (inaczej niż we wtorek) byki mają wszystkie atuty w ręku, ale okazało się, że tym razem to nie wystarczyło.
W USA publikowane przed sesją raporty kwartalne nie zapowiadały posiadaczom akcji nic dobrego. Rozczarował (bardzo) D.R. Horton (deweloper) i Qwest.
Indeksy w Nowym Jorku po początkowej euforii (wynik publikacji indeksu ISM) zaczęły się systematycznie osuwać. Podczas ostatnich dwóch godzin sesji na rynku zapanował marazm. Ani podaż ani popyt nie chciały zaatakować.
Dzisiaj rynek może reagować na wzrosty indeksów w USA i Europie w czasie pierwszych dwóch sesji miesiąca i zapewne tak właśnie rozpocznie się sesja. Jednak oczekiwanie na korektę w USA może potem kierunek indeksów zmienić.
Dzisiaj dla akcji najbardziej niebezpieczne jest to, że GPW od jutra do poniedziałku będzie zamknięta. W czwartek i piątek w USA giełdy pracują, dociera na nie dużo różnych danych (łącznie z raportem z rynku pracy), a to może w poniedziałek zmienić obraz sesji. W tej sytuacji można by się obawiać, że dzisiaj dojdzie do przeceny.
W USA poniedziałek był bardzo specyficznym dniem. W tym tygodniu kalendarium wypełnione jest po brzegi ważnymi wydarzeniami, ale poniedziałek był wyjątkiem - kalendarium było puste. W tej sytuacji gracze szykowali się do tego, co przyniosą kolejne dnia, a szczególnie środowe posiedzenie FOMC.
Małe obroty sprzyjają dużym ruchom indeksów. Jest to też dobra sytuacja dla funduszy zagranicznych, które mogą błyskawicznie pociągnąć rynek do góry zaskakując polskich graczy. Tak więc rozwoju sytuacji przewidzieć się nie da, ale logiczne byłoby, gdyby indeksy rosły.
Z powodu braku publikacji makroekonomicznych w USA w środę nadal uwaga graczy skupiała się na raportach kwartalnych publikowanych przez spółki.
Wzrost ceny ropy zmartwił inwestorów na rynku akcji (można powiedzieć, że wreszcie zmartwił). Szczególnie mocno traciły akcje towarzystw lotniczych.
Widać było, że rynek bardzo chce pokazać, iż straty banków są już wliczone w ceny. Po okresie rynkowej szamotaniny indeksy zakończyły sesję neutralnie, co stawia kropkę nad i - rynek chce kontynuować zwyżki.
Sygnały kupna w USA powinny poprowadzić inne rynki na północ, więc i u nas doczekamy się w końcu sensownych wzrostów (może po sezonie publikacji raportów kwartalnych naszych spółek?).
Cel minimum na ten tydzień został osiągnięty. Przez pięć dni próbowaliśmy odrobić jedną piątkową sesję, a i to się nie udało, co w połączeniu z dziennymi obrotami dokładnie obrazuje marazm panujący na rynku.
W USA gracze niespecjalnie przejęli się publikowanymi w czwartek raportami makroekonomicznymi. Skupiono się na raportach spółek.
W USA już przed sesją gracze na rynku akcji dostali prezenty, które mogły być wykorzystane jako pretekst do poodnoszenia indeksów.
Dzisiaj będziemy od rana reagowali na wyniki Intela, a potem na kolejne raporty kwartalne amerykańskich spółek oraz na publikowane licznie amerykańskie dane makro. Nie sposób przewidzieć, co z tego natłoku wydarzeń wyniknie.
Niespecjalnie mogły pomóc bykom dane makro. Co prawda sprzedaż detaliczna wzrosła w marcu o 0,2 proc. (oczekiwano wzrostu o 0,1 proc.), ale bez samochodów wzrosła tylko o 0,1 procent.
W USA, podobnie jak w Europie, liczyło się w piątek właściwie tylko jedno: raport i prognozy General Electric. Raport kwartalny tej firmy uważanej za "amerykańską gospodarkę w pigułce" bardzo rozczarowały graczy.
W czwartek indeksy na giełdach europejskich na zachowanie rynków nie miały wpływy decyzje banków centralnych. Banku Anglii obniżył stopy z 5,25 do 5 procent, a Europejski Bank Centralny stóp nie zmienił.
Wydawało się, że w Stanach środa będzie spokojnym dniem, ale rynki finansowe lubią zaskakiwać. Wszystko można o handlu powiedzieć tylko nie to, że był spokojny.
W USA od początku sesji niedźwiedzie miały przewagę, bo po poniedziałkowej sesji Alcoa opublikowała bardzo słaby raport kwartalny, a AMD obniżył prognozy i zapowiedział redukcję załogi.
Dzisiaj najważniejsze informacje dotrą na rynek już po zakończeniu sesji, więc najbardziej logiczne byłoby po prostu zajęcie pozycji wyczekującej z tendencją spadkową.
Pisząc o zachowaniu rynków akcji w USA już na samym początku muszę powiedzieć, że było bardzo "bycze". Nie widać tego, jeśli spojrzy się tylko na wartość indeksów, ale zaręczam, że takie właśnie było.
Po wypowiedziach Bena Bernanke indeksy szybko rosły, potem pojawiała się chęć realizacji zysków, co nie było żadnym zaskoczeniem po tak dużych wzrostach jak wtorkowe. Proszę Czytelników, żeby nie dali sobie wmówić, że to wypowiedzi szefa Fed ochłodziły nastroje na rynku.
Był to najgorszy kwartał od połowy 2002 roku, kiedy to rynek zanurzony był jeszcze w bessie. Funduszom zależało jednak, żeby kolejnego, piątego już miesiąca nie zakończyć stratami.
Po nieudanej, piątkowej sesji w USA indeksy powinny dzisiaj rozpocząć sesję od spadków, ale w pewnym momencie sesji może się rozpocząć polowania na odbicie w USA.
Skrócony poświąteczny tydzień rozpoczęliśmy mocnym akcentem. WIG20 urósł we wtorek o ponad 4 proc., a WIG o ponad 3 proc.